niedziela, 6 lipca 2014

Zakochanie Wstępne


Próżnia


Czas, nie leczy ran. To my w swych czynach uzdrawiamy.
Nasze chore dusze. Dzieci naszych lęków

       
   Posiadanie nadziei w nas samych to podobno jedno z najpiękniejszych uczuć zaraz po miłości. Nadzieja potrafi nas również zniszczyć, doprowadzić do upadku. Nadzieja jest cholernie niebezpieczna może doprowadzić ludzi do histerii, do obłędu. Tak też było z Tobą, to właśnie dlatego przestałaś wierzyć. Dlatego zaczęłaś egzystować w tej pustej próżni, próżni bez wyjścia. Bez drogi ewakuacyjnej. Zostałaś sama w tym bagnie, bez jakiejkolwiek prognozy na przyszłość.


          Miałaś cudowne dzieciństwo. Wszystko czego chciałaś było w zasięgu Twojej ręki. Od 12 roku życia grałaś na pianinie. Wraz ze swoją siostrą Anielą od kilku lat mieszkałaś w mieście królów i książąt polskich gdzie studiowałaś na jednej z najbardziej prestiżowych szkół muzycznych w Polce. Twoja siostra była jedną z najlepszych i najlepiej zapowiadających się malarek młodego pokolenia. Właśnie była.   Zaraz po tych świętach miała mieć swoją pierwszą w życiu wystawę.

          Na polskich drogach robiło cię coraz tłoczniej. Cały Kraków pokryty był świątecznymi ozdobami, a galerie handlowe były pełne gwaru ludzi i wszelakich promocji. Jedną z zapalonych zakupoholiczek byłaś i Ty. Wszystko co wpadało Ci w ręce lądowało w koszyku. Po kilku godzinach buszowania wracasz do mieszkania obładowana siatkami. Przebierasz się co rusz w nowe ubrania prezentując się siostrze. Kręcisz się w wokół własnej osi przed lustrem oglądając każdy milimetr swojego ciała.  Portal odzwierciedla każdy Twój nawet najmniejszy ruch, po chwili wygłupiacie się już obie naśladując najśmieszniejsze osoby z waszego otoczenia. Następnego ranka dopinacie wszystkie sprawy na ostatni guzik i ruszacie w stronę rodzinnego Kędzierzyna, ruszacie w stronę koszmaru który dopiero miał nadejść.

Laleczka z saskiej porcelany skórę miała cienką jak pergamin.


            Mkniecie z dosyć dużą prędkością przez czarną autostradę mijając to kolejne samochody wyładowane walizkami po same brzegi. Śpiewacie znane wam piosenki puszczane przez lokalne stacje radiowe.  Nagle widzicie przed sobą jadący prosto na was duży samochód, który z każdą sekundą przybiera na prędkości, lecz nie zmienia swojego toru. Zaczynacie krzyczeć. Zaciskasz drobne piąstki na czarnym pasie. Anielka z całych sił wciskała pedał hamulca lecz okazało się to niepotrzebne. Uderzasz głową w deskę rozdzielczą, ciepła krew spływa Ci po policzkach. Czekacie obydwie na najgorsze. Łapiesz dłoń siostry która krzyczy ostatnie swoje słowa w życiu ‘Kocham Cię mała’ w wasze drobne auto uderza samochód. Wszystkie wasze rzeczy latają w powietrzu. Wypadasz przez szybę. Leżysz na brudnym asfalcie. Słyszysz jak z piskiem opon zatrzymują się samochody, słyszysz dobiegające odgłosy z radia. Nie możesz poruszać rękoma, nogami. Czujesz w ustach smak cierpkiej krwi. Tracisz przytomność. Widzisz ciemność. 





____________________
Od tego momentu nie narzekam na swoją wenę, jeśli to zrobię macie prawo przyjechać i uderzyć mnie czymś ciężkim w głowę. 

Nie będzie to długie.

Do zobaczenia za dwa tygodnie.

Jak Wam się to podoba?

Pozdrawiam Anka